Coraz większe zakupy e-konsumentów na zagranicznych platformach. UOKiK kontroluje bezpieczeństwo towarów trafiających do Polski
W grę wchodzą m.in. wymogi formalne. UOKiK wraz z Inspekcją Handlową sprawdzają, czy dany produkt ma komplet dokumentacji, został przetestowany i ma oznakowanie CE. Jeśli produkt sprowadzany jest spoza Unii Europejskiej, musi zawierać instrukcję i ostrzeżenia w języku polskim. To wymóg, który jest restrykcyjnie kontrolowany. Przykładem takich działań jest przeprowadzona wspólnie przez UOKiK, IH oraz KAS kontrola rowerów elektrycznych. Od 5 maja do 31 lipca 2025 roku objęła ona 1139 sztuk rowerów elektrycznych (29 modeli) importowanych spoza UE. We wszystkich skontrolowanych modelach stwierdzono braki formalne – brak deklaracji zgodności lub ich nieprawidłowe sporządzenie oraz nieprawidłowe instrukcje. Dwadzieścia osiem modeli nie było w ogóle oznaczonych lub oznakowanie (w tym znak CE) naniesiono nieprawidłowo. Brakowało więc potwierdzenia przez producenta, czy produkty te spełniają obowiązujące w Unii wymagania. W wyniku kontroli urzędy nie dopuściły do obrotu 29 modeli e-rowerów, w sumie 963 sztuk.Wszystkie produkty trafiające do rąk konsumentów muszą spełniać ściśle określone wymogi bezpieczeństwa – niezależnie od tego, czy zostały sprowadzone spoza Unii Europejskiej, czy wyprodukowane na jej terenie, także w Polsce – mówi agencji Newseria Bartosz Klimczuk z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Jak podkreśla ekspert UOKiK, tego typu działania to tylko jeden z rodzajów kontroli UOKiK. Część produktów trafia do testów.
Przykładowo prowadzona przed tegorocznym Dniem Dziecka kontrola zabawek dla dzieci poniżej trzech lat wykazała, że na 50 modeli grzechotek, gryzaków i zabawek interaktywnych w 23 modelach stwierdzono nieprawidłowości – formalne lub konstrukcyjne. W 16 modelach wykryto braki formalne, np. brak instrukcji czy ostrzeżeń, a w 13 modelach – nieprawidłowości konstrukcyjne. Obejmowały one zbyt małe elementy powodujące ryzyko połknięcia, linki powodujące ryzyko zaplątania, zadziory mogące powodować rany lub otarcia czy przekroczony dopuszczalny poziom ciśnienia akustycznego, co wiąże się z ryzykiem uszkodzenia słuchu. Skontrolowane zabawki pochodziły głównie z Chin (43 modele), a także z Polski (5), Białorusi (1) i Sri Lanki (1).Od tego mamy wyspecjalizowane laboratoria w Bydgoszczy, Łodzi i Lublinie, gdzie sprawdzamy nie tylko, czy dane produkty zawierają metale ciężkie lub inne szkodliwe substancje, np. ftalany, ale też palimy te produkty, rzucamy je z wysokości, sprawdzamy ich właściwości fizyczne. To jest druga warstwa kontroli. Trzecią warstwą jest ocena wizualna: czy dany produkt na pierwszy rzut oka nie wydaje się niebezpieczny, czy nie ma żadnych wystających elementów, a w przypadku zabawek – drobnych części, które małe dziecko mogłoby połknąć – wskazuje Bartosz Klimczuk.
Informacje o niebezpiecznych produktach publikowane są w unijnym systemie Safety Gate. Na tym opiera się również praca UOKiK – urząd zgłasza do bazy wykryte w Polsce produkty niebezpieczne i monitoruje, czy na polski rynek nie trafiają wyroby, które już figurują w tym systemie.Obojętnie, czy dany produkt jest kupowany w Polsce, na terenie Unii Europejskiej, czy jest sprowadzany z Chin, obojętnie, czy kupujemy go z platformy polskiej, brytyjskiej, niemieckiej, czy chińskiej, produkt musi spełniać ogólne wymogi bezpieczeństwa wynikające z prawa Unii Europejskiej i musi być dla konsumenta bezpieczny – podkreśla ekspert UOKiK.
Zaangażowanie platform e-commerce jest o tyle istotne, że cieszą się one coraz większą popularnością wśród internautów. Z przeprowadzonego w maju badania IBRiS wynika, że w ciągu sześciu miesięcy poprzedzających badanie 84 proc. e-konsumentów korzystało z Allegro, a 41 proc. robiło zakupy na Temu. 83 proc. deklaruje, że odwiedziło przynajmniej jedną chińską platformę (AliExpress, Shein, Temu). Dwie trzecie badanych zgadza się z tezą, że produkty od chińskich sprzedawców są tańsze niż ich polskie odpowiedniki. Równocześnie 57 proc. badanych dostrzega, że jakość produktów od nich bywa niższa.Zostało podpisane w pełni dobrowolne porozumienie Komisji Europejskiej z właścicielami największych platform, w którym platformy zadeklarowały, że będą podejmować działania, by oferowane produkty były bezpieczne. To także nam ułatwia współpracę z tymi podmiotami – możemy wskazywać im, że coś, co nie spełnia wymogów bezpieczeństwa albo może być niebezpieczne, pojawiło się na danej aukcji czy w danym sklepie internetowym – mówi Bartosz Klimczuk.
Ekspert UOKiK zaznacza, że sam fakt, iż produkty trafiają do Polski z Chin, nie oznacza automatycznie, że są one niebezpieczne. Muszą one – tak jak wszystkie inne – spełniać wymogi określone przez prawo Unii Europejskiej.
Najważniejszy w tym aspekcie jest sam produkt i odpowiedzialny za niego producent, a nie to, w jakim państwie dana platforma działa – tłumaczy Bartosz Klimczuk. Nie możemy powiedzieć, że najwięcej nieprawidłowości stwierdzamy w produktach wytwarzanych w Azji. Te statystyki są zróżnicowane i dotyczą różnych grup towarów. Oczywiście kontrole często obejmują portale z Chin, bo cieszą się one obecnie dużą popularnością, ale gdy analizujemy wyniki kontroli rok do roku, nie widzimy tu wyraźnie zawyżonych statystyk.






