Będę szedł w Marszu Niepodległości i zachęcam do udziału
Skonfliktowany z obecnymi władzami stowarzyszenia Marsz Niepodległości Bąkiewicz zapewnia, że będzie na tegorocznym marszu. Choć nie jest już organizatorem zapowiedział, że weźmie w nim udział, bo Marsz nie jest ani jego własnością ani własnością Roberta Winnickiego czy Krzysztofa Bosaka.
"Marsz Niepodległości, to jest dobro narodowe - tak trzeba o tym mówić. To jest własność Polaków" - zaznaczył.
"Ja jestem Polakiem i czuję, że ten marsz - czy jestem organizatorem, czy nie - jednak należy do nas, pomimo tych naszych waśni, sporów, a być może nawet kłótni" - ocenił. "Ten dzień, to wydarzenie powinno raczej łączyć, pokazywać, że jesteśmy zdeterminowani w walce o patriotyzm, o polskie interesy" - dodał. Bąkiewicz podkreśla, że na marszu "powinno się być i razem manifestować wspólnotę narodową".
"Będę na Marszu Niepodległości, wręcz zachęcam do udziału w tym marszu polskich patriotów, bo to jest wyjątkowy czas nie tylko ze względu na historię 11 listopada, związaną z odzyskaniem niepodległości, nie tylko z historią związaną z samym wydarzeniem Marszu Niepodległości i jego wpływem na rzeczywistość społeczno-polityczną w kraju" - powiedział w czwartek PAP.
Jego zdaniem na marsz trzeba przyjść "również - a może przede wszystkim - ze względu na zagrożenie polskiej suwerenności, nawet polskiej niepodległości w kontekście zmian traktatowych Unii Europejskiej - po prostu zagrożenia polskiego interesu narodowego".
"Na marszu powinniśmy być, wspólnie manifestować wspólnotę narodową, manifestować niezgodę na oddawanie polskiej suwerenności tak naprawdę w niemieckie ręce" - powiedział.
Pytany, czy jest przekonany, że tegoroczny marsz będzie przebiegał bezpiecznie, odparł, że obecnie nie jest w stanie odpowiedzieć na takie pytanie. "Nie wiem, jak on będzie przebiegał, dużo zależy od samej organizacji, samego tego wydarzenia i od tych, którzy ten marsz chcieliby ewentualnie zakłócać" - wskazał. "Natomiast ostatnie lata, to były lata, w których Marsz przebiegał bezpiecznie" - wspominał.
Przyznał, że bardziej obawiałby się kolejnego marszu - za rok, gdy nastąpi zmiana władzy, co może mieć ogromny wpływ na to wydarzenie.
"Nie wiemy - powiedzmy sobie szczerze - jak się zachowa podczas tej tegorocznej manifestacji policja, bo to policja jest kluczem do bezpieczeństwa" - zaznaczył. "Od 2015 r., kiedy policja zmieniła - również w uzgodnieniu z nami - pewną formułę zarządzania tym wydarzeniem, to te wydarzenia były o dziwo spokojne" - stwierdził Bąkiewicz.
"Za rządów Platformy Obywatelskiej mieliśmy do czynienia z rozruchami, mieliśmy do czynienia z pałowaniem manifestantów przez policję. Dlatego powtarzam - jeśli dzisiaj zapadłyby takie decyzje, że trzeba się nowej władzy w jakiś sposób przypodobać, to moglibyśmy się spodziewać tego, że ten marsz może być niespokojny" - powiedział.
Zaznaczył jednak, że "dzisiaj żadne znaki na niebie i na ziemi nie mówią o tym, że tak właśnie miałoby być. Uważam wręcz, że będzie to masz spokojny i organizatorzy sobie z tym zadaniem poradzą. Nie powinno być problemów.
Pytany, dlaczego to nie on jest już prezesem Marszu i przewodniczącym zgromadzenia oraz co było powodem konfliktu odparł, że według niego prawdziwym powodem są interesy polityczne.
"Dzisiaj marsz znajduje się tak naprawdę w rękach polityków Konfederacji. Politycy Konfederacji uznali, że sam Marsz Niepodległości jest narzędziem politycznym, a ja jestem w ideowym sporze z nimi. Kolejne wydarzenia, to była konsekwencja poglądu tych panów na rzeczywistość" - wskazał.
"Dlatego przypomnę, że walka ze mną i moim środowiskiem wokół Marszu Niepodległości odbywała się zwykle poprzez walkę w mediach lewicowych. To Wojciech Tumanowicz - wcześniejszy prezes stowarzyszenia - chodził skarżyć na mnie do TVN-u, Onetu, do Wyborczej. Zaangażowanie mediów oraz polityków po stronie lewicowo-liberalnej - tej, która była zawsze przeciwna Marszowi Niepodległości, przy próbie anihilacji mnie w ramach stowarzyszenia, jest widoczna natychmiast, jeśli ktoś przyjrzy się tej sprawie" - przedstawił swoje stanowisko Bąkiewicz.
Zapewnił jednak, że niezależnie od tego, kto będzie szedł w tym marszu - on będzie z nim maszerował.
"Pójdziemy razem wszyscy w tym marszu - jeśli będzie Bosak maszerował, pójdę z Bosakiem, jak będą inne osoby maszerowały - pójdziemy razem. Zrobię to dlatego, że uważam, iż osobisty, prywatny interes polityczny i społeczny powinien ustępować interesowi ojczyzny" - zaznaczył.
"A w interesie mojej ojczyzny jest to, żebyśmy tego dnia wspólnie, bez konfliktów, pojawili się licznie i tłumnie w Warszawie" - dodał były szef Marszu.
Tegoroczny Marsz Niepodległości w sobotę 11 listopada ma przejść tradycyjną trasą z Centrum - z ronda Romana Dmowskiego - na drugą stronę Wisły - na błonia Stadionu Narodowego - zapowiedział obecny prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Bartosz Malewski. Początek o godz. 14.(PAP)
autorzy: Marta Stańczyk, Aleksander Główczewski
ago/ mas/ jann/